Związek Strzelecki: Skąd wziął się pomysł, żeby pojechać na Ukrainę i pomagać? Co udało się się im dostarczyć i jak zdobyliście na to środki?

Karol, członek Związku Strzeleckiego: Jeden z naszych znajomych mieszka na Ukrainie i on zaproponował nam spotkanie w celu omówienia zbiórki funduszy, a następnie zakupu tego, co będzie tam potrzebne i co uda się za te pieniądze kupić. To była inicjatywa całkowicie oddolna przy wsparciu (anonimowych darczyńców, z wiadomych względów nie będę podawał szczegółów.

Po wstępnej analizie okazało się, że dla potrzeb tamtejszej obrony cywilnej niezbędny jest im dodatkowy samochód i trochę zapasów leków, żywności i środków higienicznych.

No i to udało się zorganizować. Środki higieniczne są dla zwykłych ludzi i oni je rozdysponują pomiędzy sobą sami. One są potrzebne wszędzie – i na pierwszej linii frontu, na strażach, ale też zwykłym cywilom, kobietom i dzieciom, które tam zostały. Oni są tam bardzo zabiegani i przeważnie nawet o tym nie myślą. Bardzo potrzebne są nawet takie zwykłe rzeczy jak nawilżane chusteczki.

Szczególnie dla dzieci.

Oczywiście, ale na froncie oni nie mają czasem czasu nawet na to, żeby się spokojnie umyć, a taka bardzo zwyczajna rzecz, jak te wspomniane nawilżane chusteczki higieniczne całkowicie załatwiają sprawę i pomagają w utrzymaniu higieny osobistej. Podobnie jest z podkoszulkami czy skarpetami. I to są produkty priorytetowe, które są absolutnie niezbędne.

Ile czasu spędziliście na Ukrainie?

W sumie było to pięć dni.

Jakie produkty są na Ukrainie w obecnej sytuacji potrzebne najbardziej?

Zależy o jakim rejonie mówimy. Jeśli mówimy o terenach przyfrontowych to najbardziej potrzebne są wspomniane już przeze mnie środki higieniczne, czyli chusteczki, dezodoranty, odświeżacze ale też inne rzeczy takie jak wojskowe racje żywnościowe , amunicja itp.

Chodzi o to, żeby po iluś godzinach na służbie szybko się ogarnąć, zadbać o siebie. Jeśli chodzi o medykamenty, to niezbędne są stazy taktyczne, różnego rodzajów opatrunków. Bardzo potrzebna jest na przykład bielizna termoaktywna. Kolejnymi produktami są materiały kevlarowe, czy kamizelki kuloodporne nawet bez wkładów, ponieważ wkłady oni są w stanie zorganizować sobie sami. Mają naprawdę dobrze zorganizowanych i zdolnych rzemieślników, ponieważ dla przykładu mogę powiedzieć, że z rożnych komponentów robią płyty balistyczno-stalowe, które są wkładane do kamizelek kuloodpornych. Także tego typu materiały prawdopodobnie także będziemy im dostarczać.

Jakiego typu samochód dostarczyliście? Czy był jakoś specjalnie przystosowany?

To jest zwykły samochód osobowy, bez żadnych dodatkowych elementów kuloodpornych itp, ponieważ obrona terytorialna potrzebuje nawet normalnych aut, żeby dostarczać zapasy i rozwozić ludzi. Na tyłach samochody opancerzone nie są w zasadzie używana ani potrzebne. Natomiast – z tego, co mi przekazali Ukraińcy, którzy ten samochód będą używali – będzie on wzmacniany i dostosowywany do potrzeb militarnych.

Jak Ukraińcy reagują na pomoc Polaków?

My gównie spotykaliśmy się i rozmawialiśmy z żołnierzami, ale dla nich każda pomoc jest bardzo cenna. Już samo pojawienie się kogoś z Polski w mundurze z biało-czerwoną flagą wzbudza podziw, respekt i zachwyt. Byliśmy bardzo miło przyjęci. Tam z uwagi na wojnę odznaczeń się nie używa, natomiast używa się znaków identyfikacyjnych i przede wszystkim znajomość twarzy swoich kolegów, sąsiadów itp.

Kiedy pojawił się przedstawiciel w oznaczeniach, to zrobiło to na nich wrażenie piorunujące wręcz i słysząc o strukturze organizacyjnej naszego związku porównali nas nawet do ich grupy AZOW.

Czy spotkaliście się z informacją, jakie narodowości walczą w Legionie Cudzoziemskim, czyli żołnierze, którzy zgłosili się tam na ochotnika do obrony Ukrainy i Europy przed agresją Rosji?

Walczy tam sporo Polaków oczywiście, ale dużo jest też Gruzinów, Czechów, Francuzów, Brytyjczyków czy Amerykanów, Białorusinów na przykład.

Jak oceniasz spotkanie z żołnierzami ukraińskiej obrony terytorialnej?

Spotkaliśmy się z tamtejszymi żołnierzami i komendantem tamtego okręgu, z którym wymieniliśmy tylko najbardziej potrzebne informacje. On przekazał nam jak wygląda sytuacja tam na miejscu i czego najbardziej potrzebują. To wszystko trwało około 15-20 min. Czas tam jest kluczowy jak wiadomo, więc odbyło się to po żołniersku po prostu. Także bardzo pozytywnie.

Jakie doświadczenia płyną z tego dla nas?

Można tu się powołać głównie na tekst zamieszony na portalu Defence24 (link pod wywiadem – red.). U nas WOT liczy niecałe 32 tysiące żołnierzy, a tam jest to ponad 800 tysięcy. Tam tych żołnierzy widać wszędzie – i na kontrolach drogowych i na check-pointach, w miastach i na wsiach. Poruszają się w mundurach i w ubranaich cywilnych. Oni są bardzo dobrze zorganizowani w bardzo różnych formacjach, ale działają pod jednym szyldem. Tam, gdzie nie ma bezpośredniego zagrożenia wojną, prowadzą działania patrolowe czy policyjne, czy też inne przydzielone. Na check-pointach na przykład działają wspólnie z policją.

Cały czas budowane są też nowe umocnienia czy też przebudowywane lub wzmacniane te istniejące.

A jak jest z robieniem zdjęć? Znana jest ogólnie sprawa, kiedy po umieszczeniu w mediach społecznościowych okolic, gdzie stacjonowały pojazdy wojskowe w Kijowie, miejsce to zostało zbombardowane przez Rosjan.

Nie wiem, czy jest tam to ustawowo uregulowane, ale posiadanie zdjęć o charakterze militarnym traktowane jest powszechnie jako szpiegostwo. Taka ustawa na przykład jest w Grecji. My poruszaliśmy się zawsze z przedstawicielami tamtejszego WOTu i nawet wtedy ludzie są niechętni do robienia zdjęć i zwracają uwagę, żeby ich nie robić.

Dla przykładu mogę podać, że byliśmy w kościele prawosławnym, gdzie cenniejsze obrazy i dewocjonalia zostały powynoszone i schowane na wypadek grabieży przez Rosjan. Na zewnątrz mogliśmy zdjęcia porobić, ale wewnątrz już nie.

A jak wygląda sytuacja ludności cywilnej na Ukrainie? Mam na myśli, czy funkcjonuje tam normalne życie?

Wszystko zależy od okręgu, czy toczą się tam walki czy nie, ale generalnie jednak odciśnięte piętno wojny jest widoczne. Podstawowe produkty cały czas mają dostarczane do większych sklepów, ale też do tych mniejszych. Tam tylko w dużych miastach są tak jak u nas dyskonty typu Biedronka. Ludzie zaopatrują się głównie w małych sklepach i na bazarach. Sytuacja nie wygląda na bardzo złą. Są limity na paliwa, diesla nie ma ogólnie i trzeba zapisywać się na zeszyt. Natomiast dostęp do lekarza czy urzędu miasta, miejsc kultury cały czas jest zapewniony.

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i podzielenie się doświadczeniami.

https://defence24.pl/geopolityka/ukraina-czyli-renesans-obrony-powszechnej-wnioski-dla-polski-batalion-ot-w-powiecie-i-ponad-800-tys-zolnierzy-tej-formacji-opinia