,,Prędkie energiczne przejście do natarcia, błysk mściwego miecza to punkt najświetniejszy obrony”

Kiedy już pod koniec listopada 1918 r. niebo na wschodzie poczerwieniało, Polska, która dopiero co odzyskała niepodległość, musiała stawić czoła trudnościom związanym ze scalaniem państwa rozdartego między zaborców, konfliktami z Litwinami, Czechami i niemieckim zagrożeniem. Ponadto potrzebowała armii zdolnej bronić skutecznie granic, ale też pozwalającej na sprawne funkcjonowanie zaplecza i zabezpieczenie wspomnianych kierunków, z których spodziewano się zagrożenia.
Józefowi Piłsudskiemu i jego generałom udało się stworzyć niemal milionową armię, która, mimo iż jej kadry pochodziły z wojsk trzech zaborów a liczba żołnierzy nie przekraczała 9 tys. w momencie powrotu Józefa Piłsudskiego z Magdeburga, zdołała stawić czoła największemu zagrożeniu jakie przyszło w XX w. do Europy, a mianowicie rewolucji komunistycznej, której celem nie była tylko Polska, która broniła się pomimo obojętności Europy i niewiary w skuteczność polskiego żołnierza i jego Wodza. Celem rosyjskich wojsk zmierzających w kierunku Warszawy było przede wszystkim pokonanie Polski, by ta nie stała na drodze do połączenia się z rewolucjonistami w Niemczech i państwach powstałych po rozpadzie Austro – Węgier. O tym jakie to było zagrożenie niech świadczy fakt, że robotnicy portowi w Gdańsku czy nawet we Francji i Wielkiej Brytanii buntowali się przeciw przygotowywaniu transportów wyposażenia dla Polski.
W obliczu kontrofensywy wojsk Michaiła Tuchaczewskiego po zajęciu przez siły polsko-ukraińskie Kijowa Wojsko Polskie musiało ulec. Był to moment krytyczny wojny, bowiem polski żołnierz cofał się przez niemal 600 km aż pod Warszawę, gdzie Józef Piłsudski podjął decyzję o próbie oderwania swoich sił od nieprzyjaciela w celu przegrupowania wojsk. Musiał to być niebagatelny wysiłek, ponieważ żołnierze jak ich dowódcy byli mocno zdemoralizowani i wyczerpani, ponieważ bez ustanku prowadzili oni walkę ze ścigającym ich wrogiem.
W atmosfezrze zwątpienia polityków rodzimych jak i tych z zagranicznych delegacji, działalności wrogiej dywersji i propagandy, lecz także wieców w Wielkopolsce skierowanych przeciwko osobie Marszałka organizowanych m.in. przez Romana Dmowskiego, którego środowisko chciało by ten ustąpił, Józef Piłsudski klarował zamysł takiego podzielenia sił polskich by Rosjanie, którzy będą szturmować Warszawę wyczerpali swe siły, prowadząc frontalny atak, zostali porażeni niespodziewanym uderzeniem znad rzeki Wieprz tak by do końca pokonać wyczerpane już sowieckie siły. W rzeczywistości bolszewickie kierownictwo zdecydowało się na powtórzenie tzw. manewru Paskiewicza, którego założeniem było obejście Warszawy od północy i zaatakowanie jej od zachodu. Zakusy te zatrzymała m.in. 5. Armia gen. Sikorskiego, która była o wiele słabsza od napierającego wroga.
Piłsudski postąpił zgodnie ze sprawdzoną receptą na obronę. Siłę tej obrony potęgował fakt, że było to terytorium własne. Wspomniana recepta zakłada, iż do obrony niezbędne są elementy takie jak zabezpieczenie przed ogniem (m.in. okopy pod Warszawą), zatrzymanie ruchu przeciwnika (rozmieszczenie polskich sił na lini od Modlina po rzekę Wieprz), manewr i kontrnatarcie (ofensywa znad Wieprza). W ten sposób urządzona obrona, która do historii przeszła pod nazwą Bitwy Warszawskiej stanowiła zespół przedsięwzięć obronnych i ofensywnych trwających od 13 do 25 sierpnia (faza obronna 13-16 sierpnia, faza pościgowa 19-25 sierpnia). Dniem przełomowym był właśnie 15 sierpnia. Przedsięwzięcie, w którego powodzenie nie wierzyła nawet część naszych generałów odniosło sukces i doprowadziło do rozbicia sił nieprzyjaciela. Zwycięstwu temu niewątpliwie dopomogły czynniki, takie jak błędy przeciwnika, przejęcie radiostacji sztabu jednej z rosyjskich armii i pomoc sojusznika, Węgrów, którzy 12 sierpnia dostarczyli do Skierniewic potężne zapasy amunicji i broni, bez których nasza obrona załamałaby się przedwcześnie.
Jeśli chodzi o wnioski, to uderzająca jest przede wszystkim atmosfera tych dni, podczas których ważyło się być albo nie być naszej Ojczyzny, a Marszałek musiał znosić jeszcze obiekcje dowódców, którzy nie chcieli obejmować proponowanych stanowisk i ludzi, którzy potrafili występować przeciwko człowiekowi, który nie miał czasu bronić swojej osoby, bo dowodził obroną naszego najwyższego dobra, jakim jest Polska. Ciekawa jest też liczba ochotników walczących w wojnie 1919-1920. Było ich na 900 tys. żołnierzy 100 tys. ludzi, a do kopania okopów w Warszawie niektórych trzeba było nawet zmuszać. Wojna polsko-bolszewicka uświadamia, jak ważna jest powszechna obrona narodowa, a obywatele nie rozumiejący wagi tego problemu winni przyswoić sobie powiedzenie, które brzmi: Jeśli nie chcesz służyć we własnej armii, to będziesz służył i utrzymywał obcą. Ponadto dziś jest święto Matki Boskiej Zielnej. To ten dzień uznawany jest za dzień triumfu nad hordami Tuchaczewskiego. Wiele osób wierzy w Jej pomoc walczącym polskim oddziałom, ale nie można ulec rozumowaniu jakoby to tylko cud nas wtedy uratował. Uratowało nas również działanie osób, które w tych dniach oddały się bez reszty sprawom obrony Ojczyzny.
Obraz jest dziełem Jerzego Kossaka, nosi tytuł ,,Cud nad Wisłą” .

Autor: Stanisław DESKA