1914 szkic mapa Iwangorod

1915 Laski Anielin gazeta polska w Brazylii

1933 odsłonięcie pomnika Żytkowice

Z KART HISTORII – mija osiemdziesiąt osiem lat od odsłonięcia pomnika Mauzoleum Legionistów w Żytkowicach.

Dziewiętnastego listopada 1933 roku (19.11.1933r.) w Żytkowicach odsłonięty został pomnik Mauzoleum Legionistów z 1914 roku. Upamiętnia żołnierzy brygadiera Józefa Piłsudskiego, którzy polegli na przedpolu twierdzy Iwangorodzkiej pod Laskami i Anielinem w dniach 22 – 26. 10.1914.

– Dowódca batalionu Śmigły dla zbadania sytuacyi wyruszył z pierwszą kompanią na wywiady. Rekonesans przeprowadzono w odcinku między Wolą Pilicką, Garbatką, Brzustowem, Anielinem i Podgórą – z pamiętnika uczestnika bitwy – pisownia oryginalna.

Inicjatorem budowy pomnika był Oddział Związku Legionistów w Pionkach. Utworzono komitet budowy na czele, którego stanął legionista, dyrektor Państwowej Wytwórni Prochu Jan Prot oraz starosta kozienicki Czesław Kowalski. Honorowy patronat objął wojewoda kielecki Jerzy Paciorkowski. Autorem monumentalnego projektu pomnika był arch. Stanisław Klonowski z Kielc – naczelnik wydziału budowlanego województwa kieleckiego.  Do budowy pomnika został użyty miejscowy granit narzutowy, jedynie oblicowania obelisku, schody i kula zostały wykonane w granitu wołyńskiego.

– Przez wsie Czarna i Płachty dotarto koło południa we czwartek 22 października do Suskowoli. Tu zatrzymano się dla chwilowego odpoczynku i spożycia obiadu. Padają pierwsze strzały. Placówki przyprowadzają dwóch jeńców, ujętych w pobliskim lesie – z pamiętnika uczestnika bitwy.

Pierwsze prace związane z budową pomnika rozpoczęto już w 1930 roku. Utworzono komitet budowy oraz przystąpiono do zaznaczenia miejsc przeznaczonych do ekshumacji. Podczas prac ekshumacyjnych trwających około sześć miesięcy przebadano około 4000 metrów kwadratowych ziemi. Oprócz znalezionych szczątków legionistów, w mogile umieszczono zwłoki legionistów pochowanych wcześniej na cmentarzach: pod Laskami, w Brzustowie, pod Zagożdżonie i Janusznie-Bóbku.

 – Pułkownik Piłsudski udał się, swoim zwyczajem, na linię najsilniejszego ognia, by widokiem swoim podtrzymać ducha żołnierzy. Nagle w odległości 30 kroków padają dwa olbrzymie granaty i pułkownik odnosi kontuzyę w nogę. Lecz już na drugi dzień był na czele swoich żołnierzy. Pułk, walczący pod troskliwem okiem i pod świetną komendą Piłsudskiego, dzięki umiejętnemu prowadzeniu poniósł stosunkowo do rozmiarów krwawej walki — małe straty. Około 30 padło bohaterską śmiercią na polu chwały, a 101 żołnierzy odniosło lżejsze i cięższe rany. W bitwie pod Dęblinem Legiony polskie dokonały wspaniałych czynów z pamiętnika uczestnika bitwy – z pamiętnika uczestnika bitwy.

Uroczyste odsłonięcie i poświęcenie pomnika odbyło się dziewiętnastego listopada 1933 roku. Tego dnia obok miejsca uroczystości na kilka minut zatrzymywały się wszystkie przejeżdżające pociągi. Po mszy, złożeniu wieńców, apelu poległych do uczestników uroczystości przemówił generał brygady Michał Tokarzewski – Karaszewicz.

1934 laski Anielin

16 październik 1934 Laski odsłonięcie tablicy

Brama twierdzy Iwangorod

Iwangorod Augustów

Iwangorod Słowiki

Anieliński Bój

Autor: Roman FIDO, członek Związku Strzeleckiego i Związku Piłsudczyków Radom.

GDZIE LASEK DNI ANIELIN WE KRWI

Od końca września 1914 roku do pierwszych dni listopada na przedpolach twierdzy Iwangorod (Dęblin) toczyły się zacięte boje zaborczych armii.  W październiku w krwawych walkach pod Laskami i Anielinem wzięli udział żołnierze brygadiera Józefa Piłsudskiego.

Pierwsza wojna światowa zwana również Wielką Wojną była pierwszym konfliktem zbrojnym o zasięgu globalnym. Trwała od 28 lipca 1914 roku do 11 listopada 1918 roku. Państwa Ententy (Wielka Brytania, Francja i Rosja) walczyły z armiami Państw Centralnych (Niemcy, Austro – Węgry, Turcja).

Pod koniec września 1914 roku armia austro – węgierska po wcześniejszych klęskach w Galicji wraz z armią niemiecką przystąpiła do ofensywy. Głównym celem było zdobycie Warszawy i twierdzy Iwangorod, które zajmowane były przez wojska rosyjskie. Wśród oddziałów nie mogło zabraknąć żołnierza polskiego. W ramach wojsk austro – węgierskich walczyli żołnierze brygadiera Józefa Piłsudskiego.

Z pamiętnika Legionisty: Po obronie przejść nad Wisłą Brygada Piłsudskiego znalazła się na tyłach armii austryackiej, idącej powtórnie z ofensywą ku Dęblinowi i Warszawie. Przeszedłszy Wisłę, w forsownych marszach, z których niejeden trwał po trzydzieści kilka godzin, wśród nie- skończenie długich taborów, drogami pełnemi błota i wybojów, niekiedy na przełaj przez pola, przedzierały się szeregi polskie ku frontowi armii.

W drugiej fazie bitwy Iwangorodzkiej w dniach 22 – 26.10.1914r. udział wzięli żołnierze 1 pp. Legionów Polskich, którzy wchodzili w skład 46 dywizji piechoty pod dowództwem Adama Brandnera. Pułk składał się z sześciu batalionów: I – dowódca kpt. Michał Żymierski, II – mjr Mieczysław Norwid – Neugebauer, III – mjr Edward Rydz „Śmigły”, IV – kpt. Tadeusz Wyrwa – Furgalski, V – kpt. Michał Tokarzewski – Karaszewicz, VI – kpt. Herwin Piątek. W skład pułku wchodził ponadto półbatalion zapasowy porucznika Zygmunta Bobrowskiego, szwadron kawalerii Władysława Beliny – Prażmowskiego oraz kampania saperów Mieczysława Dąbkowskiego. W sile bojowej stan liczebny żołnierzy Piłsudskiego liczył ok. 1680 żołnierzy w tym sześćdziesięciu sześciu oficerów, trochę ponad dwustu podoficerów oraz tysiąc trzystu dziewięćdziesięciu strzelców. Pułk uzupełniany był przez żołnierzy taborowych: oddział techniczny, intendentura, oddział sanitarny, sztab. Razem było to około 3600 żołnierzy. Jeszcze przed wejściem polskich żołnierzy do bitwy w rejon Warszawy odesłany został batalion II i IV. Pierwsze zadanie naszych żołnierzy polegało na zajęciu rejonu wsi Krasna Dąbrowa – Bobki na północ od torów kolejowych Iwangorod – Radom i przejściu rzeki Zagożdżonki.

Z pamiętnika Legionisty: Lewe skrzydło oddziałów polskich wysunięte było prostopadle ku północy, ku Zagożdżonowi, prawe opierało się na południu o Suskowolę. Za batalionami polskimi, w odległości mniej więcej trzech kilometrowej, leżały wioski Ruda i Pionki, a przed ich frontem, w odległości dwukilometrowej, poza rzeczką i niewielkiem zadrzewieniem widniał Trupień.

Nad ranem dwudziestego drugiego października bataliony V i VI uchwyciły przyczółki niezbędne do przeprawy przez rzekę i zajęły niewielkie wzniesienia w rejonie wsi Suskowola i Kamyk. Rozpoczęło się starcie, które w historii zapisało się jako bitwa pod Laskami – Anilinem. Polskie oddziały w czasie walk zlokalizowane były nie tylko w pobliżu tych miejscowości, lecz również w rejonie ówczesnej wsi Pionki, Zagożdżon, Czarna, Suskowola, Kamyk, Trupień (Zalesie), Brzustów, Ponikwa i Policzna. W godzinach porannych dwudziestego trzeciego października oddziały austro – węgierskie przeszły do natarcia, którego celem było opanowanie przedpola twierdzy Iwangorodzkiej. Z twierdzy odpowiedziała ciężka artyleria.  Polskie bataliony I, V i VI, które wcześniej nie były pod takim ostrzałem zaczęły wycofywać się w nieładzie z oznakami paniki. Wkrótce jednak zdecydowane rozkazy dowódców pozwoliły opanować sytuację i żołnierze wrócili do Lasek. Po południu 23.10 Piłsudski na pierwszą linię walk wysłał I batalion. Sam znalazł się wśród walczących. Na atakujących spadła lawina rosyjskiego ognia artyleryjskiego. Jedna z kul szrapnela ugodziła w głowę brygadiera Piłsudskiego. Do ataku z impetem wraz ze swoimi żołnierzami ruszył kapitan Żymierski, który wkrótce został ciężko ranny. Dowodzenie batalionem przejął wówczas porucznik Franciszek Pększyc – Grudziński, który także został ciężko ranny. Odwaga polskich żołnierzy zmobilizowała wojska austro – węgierskie, które mimo huraganowego ognia przystąpiły do ataku. Wkrótce wzgórze odległe od Lasek o około jednego kilometra zostało zdobyte.

Z pamiętnika Legionisty: Rozwinął się gwałtowny bój, z taktycznego względu o tyle ciekawy, że toczył się na terenie lesistym. Po spełnieniu trudnego zadania, związanego ze sposobem pociągnięcia linii bojowej, bataliony polskie, skoncentrowawszy się poza ogniem czołowym batalionu armii austryackiej, wyruszyły na pierwszą linię w odcinek między dwiema dywizyami.

W kolejnych dniach toczyły się zacięte i krwawe walki. Paliły się okoliczne wsie w tym przede wszystkim Laski i Anielin. Na szerokiej linii frontu Rosjanie przystąpili do kontrofensywy spychając wojska austro – węgierskie aż do Jedlni i Cecylówki. Wojsko rosyjskie wtargnęło także do Augustowa. Sytuacja na polu bitwy zmieniała się bardzo dynamiczne jednak żadnej ze stron nie udało się zdobyć strategicznej przewagi. Mimo nawały ogniowej sztab Józefa Piłsudskiego cały czas stacjonował w Laskach na posesji Nr 59. Następnego dnia dwudziestego czwartego września  już od wczesnych godzin porannych strzelała artyleria forteczna twierdzy Iwangorod. Mimo zapowiadanego ataku wojska austro – węgierskie pozostały na swoich pozycjach. Za to coraz śmielej zaczęli atakować Rosjanie. Na szczęście ich wypady w rejonie Krasnej Dąbrowy i Brzustowa były odpierane oddziałami drugiej linii, którymi dowodził Rydz „Śmigły”. Niestety wśród legionistów było coraz więcej rannych i zabitych.

Z pamiętnika Legionisty:  Rosyanie rozporządzali w tem miejscu znaczną przewagą liczebną, zagrażali prawemu skrzydłu, fi nawet tyłom. Las cały rozbrzmiewał echem wystrzałów, które w szybkiem tempie szły na coraz mniejszą odległość. W pewnym momencie kompania Il-ga znajdowała się w piekielnym ogniu. Już miało się wrażenie, że linia jej łamie się pod naporem przeważających sił wroga, gdy nagle ze świetną brawurą rzuciła się do szturmu na bagnety; Rosyanie w popłochu cofnęli się, pozostawiając na polu kilkudziesięciu zabitych i rannych.

Kilkudniowa bitwa w ramach operacji Warszawsko – Iwangorodzkiej nie przyniosła oczekiwanych efektów. Nad ranem dwudziestego siódmego października legioniści pomaszerowali za wycofującą się armią austro – węgierską. Zachodziła, bowiem obawa, że V Korpus Armijny armii austro – węgierskiej zostanie okrążony. Groziło to załamaniem całej I Armii, którą dowodził generał Victor Dankl. Nie bez znaczenia był również fakt, że mimo zaciętych walk do twierdzy Iwangorod cały czas docierały posiłki a armia rosyjska odnosiła kolejne sukcesy w Galicji. Cała operacja Warszawsko – Iwangorodzka zaliczana jest do jednej z największych w czasie całej Wielkiej Wojny.

Z pamiętnika Legionisty: Odwrót wojsk i batalionów polskich odbył się we wzorowym porządku. Nieprzyjaciel, zdziwiony tym niespodziewanym obrotem rzeczy, nie śmiał ścigać i dopiero ruszyli Rosyanie w pochód, gdy już wojska austryackie znalazły się w odległości kilkunastu kilometrów. Legiony polskie ustąpiły z pola i jako straż tylna armii austryackiej drogą na Suskowolę i Czarną udały się w stronę Krakowa.

Bitwa pod Laskami – Anielinem była jednym z pierwszych tak dużym starć wojsk Józefa Piłsudskiego w czasie Pierwszej Wojny Światowej. W bitwie poległo około dwustu pięćdziesięciu legionistów. Jednocześnie nie potwierdziły się wcześniejsze obawy, że żołnierz polski, który przeszedł tylko krótkie przeszkolenie ochotnicze nie będzie w stanie prowadzić regularnych działań wojennych.

– Z dumą patrzyłem na spokój i pewność siebie, z którymi oba bataliony poszły w ogień. Wreszcie potem i inne bataliony wytrzymały dnie próby w boju pod Laskami – pisał w rozkazie z dnia pierwszego listopada brygadier Józef Piłsudski.

W sumie podczas całej bitwy Iwangorodzkiej po obu stronach frontu poległo około stu tysięcy żołnierzy. Zbiorowe mogiły znajdują się między innymi w Augustowie, Kociołkach, Krasnej Dąbrowie, Stanisławicach, Słowikach, Molendach i Pionkach. W 1933 roku w Żytkowicach odsłonięty został Pomnik Mauzoleum. Złożono tam prochy żołnierzy, który pierwotnie pochowani zostali w zbiorowej mogile w Brzustowie oraz okolicznych lasach. Na płycie głównej pomnika w Żytkowicach u podnóża siedzącego na kuli orła znajduje się napis o treści: „D.O.M. TU ŚPIĄ SNEM WIECZNYM ŻOŁNIERZE I-SZEJ BRYGADY LEGJONÓW POLEGLI W WALCE O NIEPODLEGŁOŚĆ POLSKI POD ANIELINEM I LASKAMI 22.X.-26.X.1914 ROKU. OBYWATELE WOLNEJ RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ 1933 R.

Bitwa pod Laskami – Anielinem upamiętniona jest w poezji barda legionowego Józefa Mączki „Fanfary 1. Pułku Piechoty Legionów” – „(…) Za nami kurz ogniowych burz, bagnetów krwawy łan., gdzie Lasek dni Anielin we krwi i złoty Konar łan.  W purpurze ran weselny krok, w strzeleckiej pieśni takt. Zasłalim trakt tysiącem zwłok, tysiącem krwawych zwłok (…)”.

Corocznie od 1991 roku w kolejne rocznice bitwy pod Laskami – Anielinem odbywa się Marsz Szlakiem Walk Legionów Polskich Radom – Laski. Organizowany jest przez Związek Strzelecki, organizacje kombatanckie i niepodległościowe.

ROMAN FIDO

Bitwa pod laskami

Opis bitwy pod Dęblinem Iwangorodem

Autor: Roman FIDO, członek Związku Strzeleckiego i Związku Piłsudczyków Radom.

Marsz na Dęblin i bój pod Dęblinem.

Po obronie przejść nad Wisłą Brygada Piłsudskiego znalazła się na tyłach armii austryackiej, idącej powtórnie z ofenzywą ku Dęblinowi i Warszawie. Przeszedłszy Wisłę, w forsownych marszach, z których niejeden trwał po trzydzieści kilka godzin, wśród nie-skończenie długich taborów, drogami pełnemi błota i wybojów, niekiedy na przełaj przez pola, przedzierały się szeregi polskie ku frontowi armii.

Jesienna chłodna pora dała się ogromnie we znaki żołnierzowi, zmuszonemu po całodniowym trudzie nocować na biwakach w odkrytych miejscach, często na przemokłej ziemi. Mimo tego żołnierze polscy znosili trudy wytrwale i maroderów było niewielu. Maszerujące prędko naprzód polskie oddziały wywoływały swoją postawą i wytrzymałością szczery podziw w szeregach armii austryackiej. Drogą na Piotrowice, Morawiany, Beysce, Koniecmosty, Wiślicę, Jakubowice zbliżano się do celu: ku Dęblinowi. W Jakubowicach wypoczęto pięć dni, poczem znowu ruszono naprzód. Przed zagłębieniem się w lasy ożarowskie otrzymano wiadomość, że Austryacy rozbili wielkie masy kawaleryi rosyjskiej. Zarządzono przeto przez lasy pochód ubezpieczony. Deszcz przestał padać, tylko błoto jesienne ogromnie utrudniało marsze. Podczas przechodzenia przez lasy ożarowskie kilkakrotnie przecinano szosę, ale nie spotkano nigdzie nieprzyjaciela. Tylko od czasu do czasu odzywały się pojedyńcze strzały, ale pchnięte natychmiast patrole nie mogły stwierdzić ich pochodzenia. Przed Ożarowem widziano dużo „jaszczyków” armatnich, zostawionych w popłochu przez Rosyan. Mniej więcej na wysokości Iłży maszerujące od zachodu kolumny austryackie przecięły linię marszu Brygady Piłsudskiego, wskutek czego oddziały polskie znalazły się znowu na tyłach. Wówczas marszem na przełaj przez pola dostano się ponownie na czoło armii. W Gęboszowie dano zmęczonym oddziałom polskim trzechdniowy odpoczynek ze względu na możliwe wejście w linię bojową. Od Gęboszowa wyruszono w kierunku Makowa. Przekroczywszy szosę z Radomia clo Zwolenia, skierowano się już na wschód, ku Dęblinowi.

Bataliony V-ty i VI-ty doszły do Czarnolasu. Uzupełniwszy amunicyę i doprowadziwszy do porządku broń, zabrano podwójne porcye jedzenia i o 11-tej w nocy wyruszono pod komendą kap. Karasiewicza marszem ubezpieczonym na zachód przez Policzną ku Suskowoli. Na czele Vl-go batalionu postępowała trzecia kompania, której jeden pluton pełnił rolę straży przedniej pod komendą podp. Sasa, postępując ostrożnie z nasadzonym na broń bagnetem. Noc była ciemna i bardzo ułatwiała niespodziewany napad. W Policznej wzięto dwóch przewodników-chłopów, którzy jednak w niedługim czasie zniknęli bezpowrotnie w cieniach nocy. Od Policznej, w terenie więcej niebezpiecznym, prowadził straż przednią komendant trzeciej kompanii por. Mioduszewski. W obawie spotkania przeważających sił nieprzyjacielskich około Patkowa, zeszły oddziały polskie za Policzną z gościńca na lewą stronę i drogami leśnemi z trudem dostały się do Suskowoli, którą ominąwszy od południa, między Rudą a Suskowolą skierowano się wprost ku północy, ku Trupieniowi. Oddziały polskie miały za zadanie zaatakować zajęty przez Rosyan Trupień i utrzymać się na stanowiskach aż do nadejścia wojsk austryackich, poczem dopiero miały wycofać się z boju i dołączyć do reszty batalionów Piłsudskiego. Zbliżywszy się do Trupienia, bataliony polskie rozwinęły się w linię bojową. Położenie ich było następujące:

Lewe skrzydło oddziałów polskich wysunięte było prostopadle ku północy, ku Zagożdżonowi, prawe opierało się na południu o Suskowolę. Za batalionami polskimi, w odległości mniej więcej trzechkilometrowej, leżały wioski Ruda i Pionki, a przed ich frontem, w odległości dwukilometrowej, poza rzeczką i niewielkiem zadrzewieniem widniał Trupień.

Lewoskrzydłowy odcinek zajął V-ty batalion Karasiewicza, prawoskrzydłowy — batalion Herwina. Na skrajne prawe skrzydło batalionu Herwina, aż poza Suskowolę, detaszowana była pierwsza kompania V go batalionu pod komendą por. Sława. Wielkiem półkolem posuwały się ku Trupieniowi polskie oddziały. Część batalionu Karasiewicza znajdowała się w rezerwie. Wysłana przez Herwina ku Trupieniowi trzecia kompania pod komendą por. Mioduszewskiego stwierdziła za pomocą patroli ruch sił nieprzyjacielskich we wsi. Kompania postępowała plutonami na równej wysokości. Zbliżywszy się na niewielką odległość do wsi, kompania obserwowała sztab rosyjski, który ukazawszy się na krótki moment, zniknął za wzgórzem. Nie zdążono nawet dać ognia. Na całym froncie polskim od 6-tej do 8-mej rano panowała względna cisza. Tylko tu i ówdzie padały strzały patroli. Lewe skrzydło posuwało się tyralierką ku nadbrzeżnym łozom. Wywiązała się strzelanina, gdyż za rzeką na wzgórzu zjawiła się tyralierka rosyjska. Tak samo i od Trupienia rozpoczął się silny karabinowy ogień rosyjski. Linie polskie, nie mając dokładnych celów, niemal zupełnie na ogień nie odpowiadały, lecz okopując się nieco, spokojnie sunęły naprzód. W tym czasie ukazała się austryacka tyralierka od Suskowoli i w skokach posuwała się na polskie bataliony. Ściągnęła na siebie część nieprzyjacielskiego ognia. Wreszcie austryackie linie tyralierskie zrównały się i przeszły naprzód poprzez linie polskie; przypadając co chwila do ziemi, posuwały się nadal ku Trupieniowi. Zadanie polskich oddziałów zostało spełnione, wydano zatem V-mu i VI-mu batalionowi rozkaz wycofania się z boju. Powoli pluton za plutonem, kompania za kompanią, wycofały się polskie oddziały ze sfery nieprzyjacielskiego ognia i udały się do wsi Laski, gdzie Piłsudski z pozostałymi batalionami wstępował do upartego kilkodniowego boju. Do kompanii trzeciej VI-go batalionu nie doszedł rozkaz wycofania się z linii bojowej. Otrzymał go tylko pluton Il-gi i sądząc, że pozostałe plutony rozkaz podobny otrzymają, wycofał się sam i poszedł za VI-tym batalionem. Por. Mioduszewski pozostał z trzecim, pierwszym i czwartym plutonem i z chwilą, gdy austriacka tyralierka weszła na linię jego plutonów, wezwany przez oficera austryackiego, poszedł naprzód z tyralierką austryacką. Po pewnej chwili od łączników dowiedział się o rozkazie i odejściu drugiego plutonu łącznie z V-tym i VI-tym batalionem. Po posunięciu się ku rzece, zebrał por. Mioduszewski trzy plutony i około godziny 12-tej wrócił do Suskowoli. Tam otrzymał wiado- mość o kierunku marszu batalionów polskich na Laski. Poprzez lasy i zarośla udał się w kierunku Lasek, gdzie dotarł dopiero nad wieczorem i o 6-tej po południu odszukał ze swym oddziałem batalion Herwina. Opodal stały treny. Strudzeni żołnierze wypoczywali, jedli kolacyę i palili ogniska. Zanocowano w lesie. Od wtorku 20 października zaczęto miarkować, że zanosi się na zmianę sytuacyi pod Warszawą. Ogromny tabor pruski ciągnął na południe szosą od Dęblina. Tabor szedł w tak nadzwyczajnym porządku, że trudno było przypuszczać, aby to miał być odwrót. Niebawem i batalion Ill-ci otrzymał rozkaz wycofania się. Nakazano ten marsz odwrotny we środę dnia 21 października rano. Pod wieczór przyszedł batalion do wsi Podgóra. Tu zatrzymano się noclegiem, ustawiono placówki od północy i wschodu, a dowódca batalionu Śmigły dla zbadania sytuacyi wyruszył z pierwszą kompanią na wywiady. Rekonesans przeprowadzono w odcinku między Wolą Pilicką, Garbatką, Brzustowem, Anielinem i Podgórą. Komendant Śmigły wysłał w różne strony patrole; jeden z nich pod wodzą Kruka wykrył ruch silnego oddziału rosyjskiego, idącego od Garbatki w kierunku Zwolenia. Rosyanie silnym ogniem powitali polski oddział, który ostrzeliwując się celnie, bez strat wycofał się do Patkowa. Równocześnie inny patrol pod komendą Zagończyka natknął się pod Brzustowem na silne oddziały rosyjskie, a w utarczce, która się wywiązała, padło dwóch ludzi. Patrole wykonały zadanie z precyzyą, zebrały wiadomości, oraz wzięły do niewoli trębacza z 107 pułku piechoty rosyjskiej. Rano koło godziny czwartej alarm; kompania I-sza wróciła z wywiadów. Zaginęło z niej 4 szeregowców, kilku ludzi poległo, a między nimi oficer Wid. Pierwsza kompania zostaje w spoczynku w Podgórze, pozo- stałe trzy ruszają na północ. Przez wsie Czarna i Płachty dotarto koło południa we czwartek 22 października do Suskowoli. Tu za- trzymano się dla chwilowego odpoczynku i spożycia obiadu. Padają pierwsze strzały. Placówki przyprowadzają dwóch jeńców, ujętych w pobliskim lesie. I-szy i m-ci batalion zajęły pozycye na północ od Suskowoli i rozpoczęły ogień. Tymczasem nadciągnęły oddziały Legionu, a wraz z nimi austryacka dywizya obrony krajowej. Rozwinął się gwałtowny bój, z taktycznego względu o tyle ciekawy, że toczył się na terenie lesistym. Po spełnieniu trudnego zadania, związanego ze sposobem pociągnięcia linii bojowej, bataliony polskie, skoncentrowawszy się poza ogniem czołowym batalionu armii austryackiej, wyruszyły na pierwszą linię w odcinek między dwiema dywizyami. W pierwszy ogień szedł na prawem skrzydle trzeci batalion pod komendą majora Śmigłego. Otrzymał on rozkaz pójścia na linię ataku z tem, że ma południowym skrajem lasu przejść wzdłuż wsi Anielin, ominąć bagna tam znajdujące się i zaatakować lewe skrzydło nieprzyjacielskie. Od Aniełina wspierać miała Legionistów artylerya austryacka. Kom. Śmigły wydaje dyspozycye i wskazówki, jak postępować, by w lesie nie stracić łączności ze sobą i ruszono naprzód. Armaty austryackie już grają, pogoda piękna, animusz wśród żołnierzy polskich nadzwyczajny. Dokonawszy sprawnie uciążliwego marszu przez błotnistą okolicę, batalion wszedł w las. Tu straciła kontakt z Il-gą i Ill-cią kompanią IY-ta; ponieważ kompania I-sza została na wypoczynku w Podgórze, więc tylko w sile dwóch kompanij uderzono na nieprzyjaciela, znajdującego się w lesie. Rosyanie rozporządzali w tem miejscu znaczną przewagą liczebną, zagrażali prawemu skrzydłu, fi nawet tyłom. Las cały rozbrzmiewał echem wystrzałów, które w szybkiem tempie szły na coraz mniejszą odległość. W pewnym momencie kompania Il-ga znajdowała się w piekielnym ogniu. Już miało się wrażenie, że linia jej łamie się pod naporem przeważających sił wroga, gdy nagle ze świetną brawurą rzuciła się do szturmu na bagnety; Rosyanie w popłochu cofnęli się, pozostawiając na polu kilkudziesięciu zabitych i rannych. Wśród krótkiej tej walki raniony został porucznik Zosik; komendę kompanii objął pb nim podpor. Tatar-Trześniowski. Na tę scenę nadchodzi I-szy pluton trzeciej kompanii pod komendą podp. Beaulieaux i wspólnie z kompanią Zosika kończy dzieło rozprószenia oddziału rosyjskiego. Rosyanie wypadli z lasu na piaszczystą płaszczyznę do przy- gotowanych już okopów. Batalion Ill-ci rozwija się na skraju lasu w linię tyralierską. Rosyanie zasypują go ze swych szańców gradem kul karabinowych. Równocześnie jakiś oddział rosyjski, który zdołał się przyczaić w lesie, zaczyna Legionistów ostrzeliwać od skrzydła, na którem stał pluton porucznika Beaulieaux, Legioniści dzielnie wytrzymują ten krzyżowy ogień, który przyprawił ich 0 straty dwudziestu kilku ludzi w rannych i zabitych. Między innymi zginął podp. Wolski, a ranni zostali podporucznicy Gintowt 1 Beaulieaux. W sytuacyi ciężkiej nadchodzi podp. Rawicz z pomocą i odpiera krzyżowy atak Rosyan. Suną Legioniści tyralierką po piaszczystej równinie ku okopom rosyjskim. Atak trudny i niebezpieczny, gdyż jakkolwiek w mrowiskach i nierównościach gruntu mają doskonałe zakrycie, to jednak Rosyanie oddaleniem lasu od swoich okopów mają bardzo dobrze określone przypuszczalne pozycye Legionistów i zasypują ich gęstym nadzwyczajnie gradem kul. Polskie oddziały wśród tego piekielnego ognia trzymają się dzielnie i posuwają się wciąż naprzód. Otuchy dodaje im szrapnelowa akcya artyleryi austryackiej. Straszny, lecz niezwykle przykuwający widok. Z za lasu grzmią austryackie armaty, pociski z groźnem wyciem przelatują ponad głowami Legionistów i pękają z hukiem akuratnie na pozycyach rosyjskich, ze zdumiewającą celnością szerząc śmierć w szeregach nieprzyjacielskich. Wśród tej sprzyjającej kanonady, a grzechotu strzałów karabinów i złowrogiego terkotu karabinów maszynowych, pracujących zawzięcie przeciw polskim oddziałom, posuwają się Legioniści zwolna po uciążliwym terenie; mimo całego animuszu bojowego odczuwają coraz bardziej znużenie, a nawet wyczerpanie. Strzały Legionistów są coraz celniejsze, ale i nieprzyjaciel trafia coraz częściej. Tu ktoś jęknie boleśnie, tu inny zakrzyknie krótko i drgnąwszy całem ciałem legnie w martwym już spokoju na piaszczystem pobojowisku. Tymczasem wśród nierównej a uciążliwej walki Legioniści poczęli prawie ustawać. Wtem w dali rozlegają się okrzyki i z lasu wypada czwarta kompania III-go batalionu, która na początku straciła kontakt w lesie z resztą batalionu i kompania 13 pułku krakowskiego piechoty. Ożywieni nowym animuszem zrywają się Legioniści z tyralierki i pędzą do ataku na bagnety. Polacy byli na trzysta kroków od okopów nieprzyjaciela, gdy żołnierze rosyjscy oddawszy jeszcze kilka nerwowych strzałów, zaniechali oporu. Kilkudziesięciu wyskoczywszy z okopów, zaczęło uciekać, reszta 170 żołnierzy poddała się, krzycząc głośno: „Polak jestem”, chociaż wśród nich nie było ani jednego Polaka. Ciemność zapadła i rozkazem majora Śmigłego batalion wycofał się z dalszej walki. W piątek dnia 23 października zebrał się batalion Ill-ci o godzinie 2-giej w Suskowoli i ruszył ku wsi Laski, ale dnia tego udziału w walkach nie brał. Dnia 23 października pułk Piłsudskiego skoncentrował się za linią ognia. Pozycya bojowa przedstawiała się w ten sposób, że bataliony polskie znajdowały się w centrum armii. Na prawem skrzydle walczyły wojska austryackie, na lewem pruskie. Już wieczór zapadał, gdy pułk ruszył do ataku ku dominującym pozycyom rosyjskim na wzgórzu, ostrzeliwanym przez dywizyę austryacką. Forsowny ogień artyleryi rosyjskiej zasypywał szrapnelami nowe pozycye polskie. Przestrzeń, po której miały się posuwać naprzód oddziały polskie, była zasypywana przez baterie rosyjskie deszczem szrapneli i granatów. Na warczący huk armat rosyjskich gorączkowo, bezładnie, lecz bezustannie strzelających, odpowiadały spokojnie armaty austryackie, głosem krótkim, lecz mocnym, strzałem rzadszym, lecz zawsze celowym, trafnym. Wśród gwałtownego huku zagrały trąbki do ataku. Z niesłychaną brawurą, z niepowstrzymanym impetem, wśród okrzyków „hurra” poszedł pierwszy batalion, wspierany rezerwą V-go i VI-go batalionu, naprzód. Rozpęd ich porwał za sobą żołnierzy austryackich i po krótkiej walce wzgórze dostało się w polskie ręce. Zwycięstwo nie obeszło się bez ofiar — wśród czterdziestu kilku rannych znaleźli się batalionowy Żymirski, zastępca Grudziński i adjutant Różycki. Niebawem nastała noc, a obie strony, korzystając z ciemności, silnie się okopały. Batalion V-ty Karasiewicza, przyszedłszy z pod Trapienia do Lasek wieczorem 22 października, rozkwaterował się. Dzień 23 pozostał w Laskach i dopiero nad wieczorem wysunięto się ze wsi, by zająć pozycyę rezerwową za wojskami austryackiemi. Zajęto ją 23 października wieczorem. Po lewej miano batalion VI-ty, służący w całości jako rezerwa atakującego właśnie Rosyan I-go batalionu. Nazajutrz, t. j . 24 października wysłano na pozycyę 111-ci batalion pod wodzą Śmigłego. Batalion miał służyć jako przedłużenie lewego skrzydła polskiej pozycyi i zająć stanowisko obok I-go batalionu, sięgając swem krańcowem lewem skrzydłem do liniikolejowej. Zadanie było nadzwyczaj trudne, gdyż każdy ruch na polu walki stawał się celem dla czujnej i wstrzelanej już na danym terenie artyleryi rosyjskiej. To też komendant batalionu Śmigły, troskliwy zawsze wielce o kroplę krwi swego żołnierza, rozwinął cały swój talent, oddał się całą duszą wykonaniu zadania, by tylko z najmniejszemi stratami dostać się na pozycyę. Trzeba było podziwiać, z jaką umiejętnością dowódca prowadził swój oddział. Batalion kierowany umiejętną ręką umiłowanego wodza, rozdrobniony na maleńkie oddziałki w przepisanych odstępach, przesuwał się jakby na ćwiczeniach przez deszcz ognia rosyjskiego i prawie nietknięty doszedł do wyznaczonych sobie stanowisk. Sztab austryackiej dywizyi z podziwem obserwował ten manewr taktyczny polskiego oficera. Nazajutrz zakomunikowano batalionowi najwyższe uznanie Naczelnego Wodza. Tegoż dnia, 24 października, około 11-tej przed południem batalion V-ty, jeszcze jako rezerwa austryackich oddziałów, przesunął się naprzód na linię bojową, gdzie pozostał w pierwszej rezerwie bojowej przez cały 25-ty. Przy przesuwaniu się został ranny kap. Karasiewicz. Komendę nad batalionem objął por. Sław. Batalion VI-ty był stale jako rezerwa, częściowo V-go (skraj- nie prawoskrzydłowa komp. druga), a częściowo I-go batalionu (część prawoskrzydłowej drugiej komp., jako rezerwa środkowa — komp. pierwsza, rezerwa lewoskrzydłowa, sięgająca batalionu Śmigłego — komp. III -cia). Położenie rezerwy było połączone niemal z równem niebezpieczeństwem, jak pierwszych linij bojowych. Ostrzeliwane one były niemal z taką siłą, jak linie czołowe. Granaty rosyjskie co pewien czas niszczyły okopy rezerw; teren piaszczysty utrudniał wielce ponowne okopywanie się. W chwili, gdy batalion uzupełniający był w rezerwie za wsią Laski, położenie rezerwy było niebezpieczniejsze w wyższym sto pniu, niż linii tyralierskiej. Na wieś Laski Rosyanie skierowali gwałtowny ogień artyleryjski, w którym wzięły udział wielkokali browe moździerze, który polski młody żołnierz z batalionu uzupełniającego wytrzymać musiał. Przebywał zatem na wstępie młody żołnierz batalionu uzupełniającego ciężką próbę ogniową. Sąsiadujące z rezerwami polskiemi oddziały, nie wytrzymując bombardowania, już ustąpiły z placu. Raz po raz biły na wieś i teren poza wsią wielkie rosyjskie pociski. Po uderzeniu każdego powstawał ogromny dół lub chaty stawały jak zapałki w płomieniach. Batalion uzupełniający w szyku rozwiniętym leżał rzyciśnięty do ziemi. Wzdłuż linii leżących żołnierzy przechadzał się spokojnie ich komendant Milko, czuwając nad nimi. Po zajęciu okopów rozpoczęła się dla polskiego żołnierza kilkudniowa walka pozycyjna. Często ogień rosyjski był ogromnie silny. Baterye rosyjskie i austryackie starały się zwalczyć wzajemnie. Natężenie tej złowrogiej a śmiertelnej kłótni rosło czasem do takiej potęgi, że łoskot dział przewalał się nieprzerwaną gamą strzałów i wybuchów, gamą głuszącą zupełnie turkotanie karabinów maszynowych i salwowy ogień zwykłych karabinów. Pękające co chwila nad głowami szrapnele i wybuchające z siłą, ryjące potężne doły rosyjskie granaty, nie potrafiły odebrać młodemu żołnierzowi polskiemu spokoju i humoru. Czuł się on jakby w swoim żywiole. Czytał spokojnie gazety, kręcił papierosy. Tu i ówdzie zanucił ktoś z żołnierska, a nie brak było i takich, którzy mimo muzyki dział nudzili się ostentacyjnie. Więcej wrażliwsi na ogień — bo i takich spotkać było można — popadali w pasyę na widok rozbawionych pod ogniem żołnierzy, grających spokojnie w karty, bagatelizujących sobie niebezpieczeństwo. Z nastaniem nocy żołnierze zapadali w krótki, niespokojny sen. Wśród ciemności rozpoczyna się trudna intenzywna praca sztabu. Na linii okopów oddziały trenu, okryte nocą, przewożą amunicyę, żywność, listy i gazety. Jest to zadanie trudne i pełne niebezpieczeństw, gdyż artylerya rosyjska tłucze się nawet po nocy i od czasu do czasu zabiera kilku żołnierzy. W nocy 25 października przesunął się batalion V-ty na czoło pozycyj do okopów austryackich, leżących na wzgórzu. Austryacy przesunęli się na prawo, a ich miejsce zajęła trzecia kompania Wira-Konasa. Pierwszy pluton prawoskrzydłowy prowadził podpor. Kazimierz Kazek-Slączka, dalsze na lewo: trzeci podpor. Wacław Aleksandrowicz, czwarty podpor. Jerzy Sylwester-Muszyński, drugi podpor. Grot. Pierwsza, druga i czwarta kompania pozostały w rezerwie. Przy przechodzeniu z rezerwy na linię bojową pierwszy ze swoim plutonem szedł podpor. Grot. Doszedłszy na szczyt wzgórza, zatrzymał się chwilę celem rozpatrzenia się wśród nocy i odszukania opróżnionych okopów. Rosyanie, śledzący z uwagą najmniejszy ruch, poczęli go natychmiast ostrzeliwać silnym ogniem szrapnelowym. Zsunąwszy się prędko z grzbietu wzgórza, pluton za plutonem dostała się cała kompania do okopów. Rosyanie prażyli odcinek V-go batalionu silnym ogniem. Z prawego skrzydła miała kompania czołowa ogień artyleryjski i nieznośny wprost ogień karabinów maszynowych. Karabin maszynowy czynił wielkie szkody. Między innymi padł rażony kulą w głowę podof. Bolesław Retwicz-Batorski w chwili, gdy wysunąwszy głowę z okopu, składał się z karabina. Kompanijny zarządził silne ostrzeliwanie karabinu maszynowego, by zmusić go do milczenia. Nic to jednak nie pomogło: karabin maszynowy, ukryty dobrze, kosił w dalszym ciągu całą powierzchnię okopów. Dopiero, gdy dano znać artyleryi austryackiej, ta celnymi strzałami zapaliła słomę w rosyjskim rowie strzeleckim, a wystraszona obsługa karabinu wyskoczyła z okopów. Silnym ogniem wystrzelano obsługę i karabin został zniszczony. Straciwszy jeden karabin maszynowy, Rosyanie podsunęli dalsze dwa i w dalszym ciągu trzymali na uwięzi polskie oddziały. Po zajęciu odcinka przez batalion V-ty, front polski rozciągał się na północny wschód od Lasek na przestrzeni trzech kilometrów. Prawoskrzydłowym był batalion V-ty, będący po prawej w kontakcie z oddziałami armii austryackiej, lewoskrzydłowym batalion Ill-ci, stojący w związku z wojskami niemieckiemi. Pozycye jego ciągnęły się aż do linii kolejowej. Środkowym był batalion I-szy. Batalion VI-ty był w dalszym ciągu w rezerwie. W nocy na 26 października Rosyanie przesunęli się na wzgórze, zagrażając polskiej pozycyi od flanku, ale dzięki linii telefonicznej między okopami a sztabem zdołano natychmiast skierować ogień artyleryi na te wzgórza. Na nowych pozycyach nieprzyjaciel nie utrzymał się długo. Celne pociski austryackiej artyleryi zapaliły słomę w okopach, a przerażeni Rosyanie, rzucając broń, wyskakiwali w popłochu z rowów i rzucali się do ucieczki. Rosyanie, straciwszy wygodną pozycyę na wzgórzu, sprowadzili z Dęblina 24 cm. haubice i rozpoczęli z nich strzelać granatami. Były to najstraszniejsze chwile walki. Granaty, potwornejsiły wybuchowej rzucali hojnie, zawsze parami, by ich skutek oszałamiający jeszcze silniej działał na żołnierzy austryackich i polskich. Granaty te, zwane „urra”, padając na ziemię, ryły olbrzymie doły i wyrzucały na wysokość 30 do 40 m. słup ognia, dymu, pyłu i kamieni. Przed nimi chowano się jednak zręcznie, przypadając do ziemi. Wogóle walka artyleryjska pod Dęblinem odznaczała się nadzwyczajną zaciętością, a okropnością swego rozpętania przewyższała wszystkie epizody bojowe z walk z pod Kraśnika — jak to zgodnie stwierdzali uczestnicy tych walk, oficerowie austryaccy, walczący pod Dęblinem ramię przy ramieniu z batalionami polskimi. Pięciodniowa walka przyniosła szereg chlubnych epizodów orężowi Legionów, przyniosła jednak i bolesne straty. Między rannymi znaleźli się trzej komendanci batalionów: Żymirski, Karasiewicz i Zygmunt Bobrowski. Z pierwszego batalionu najwięcej ucierpiał pluton chorążego Śwista. Z innych szczegółów wymienić jeszcze należy tragiczną śmierć of. Błaszkiewicza z III batalionu, który ranny ciężko, uważając stan swój za beznadziejny, wystrzałem z browninga odebrał sobie życie. W niebezpieczeństwie znalazł się też dwukrotnie komendant I-go pułku Legionów Piłsudski. Pierwszy raz 22 października. Rosyanie ulewą granatów usiłowali wypłoszyć Legionistów ze wsi Laski. We wsi tej, w jednej z chat znajdowała się główna kwatera Legionu. Mimo namów sztabu, pułkownik Piłsudski nie chciał opuścić chaty. Wtem pada tuż w pobliżu granat, a wybuch jego prawie w całości rozwala domostwo. Dopiero wówczas opuścił chatę Piłsudski, by w najbliższym domu stanąć kwaterą. Drugi raz niebezpieczeństwo było groźniejsze. Pułkownik Piłsudski udał się, swoim zwyczajem, na linię najsilniejszego ognia, by widokiem swoim podtrzymać ducha żołnierzy. Nagle w odległości 30 kroków padają dwa olbrzymie granaty i pułkownik odnosi kontuzyę w nogę. Lecz już na drugi dzień był na czele swoich żołnierzy. Pułk, walczący pod troskliwem okiem i pod świetną komendą Piłsudskiego, dzięki umiejętnemu prowadzeniu poniósł stosunkowo do rozmiarów krwawej walki — małe straty. Około 30 padło bohaterską śmiercią na polu chwały, a 101 żołnierzy odniosło lżejsze i cięższe rany. W bitwie pod Dęblinem Legiony polskie dokonały wspaniałych czynów. Wytrwałość i brawura, zimna krew, sprawność polskiego żołnierza i umiejętne kierownictwo wywołały zdumienie wśród sztabu austryackiego. To też nie szczędzono pułkowi Piłsudskiego słów uznania. Nic dziwnego, iż w takich warunkach, przy bohaterstwie żołnierza i zdolności wodzów zwycięstwo szło w trop za orężem polskim. 26 października po południu już stało centrum armii z Legionem polskim na czele przed zwycięstwem; wojska rosyjskie się chwiały i czyniono przygotowania do decydującego ataku, gdy nagle o godzinie 4-ej po południu przyszedł rozkaz cofania się, gdyż prawe skrzydło nad Wisłą zostało zagrożone przez nowe przeważające siły rosyjskie. Odwrót wojsk i batalionów polskich odbył się we wzorowym porządku. Nieprzyjaciel, zdziwiony tym niespodziewanym obrotem rzeczy, nie śmiał ścigać i dopiero ruszyli Rosyanie w pochód, gdy już wojska austryackie znalazły się w odległości kilkunastu kilometrów. Legiony polskie ustąpiły z pola i jako straż tylna armii austryackiej drogą na Suskowolę i Czarną udały się w stronę Krakowa.

Anielin Laski – Ludzie i Ich dzieła – Edward Śmigły Rydz